Od_wczoraj_mam_raka
Od wczoraj mam raka.
Od wczoraj świat mi się zawalił. Ja i rak? Ja i rak? Fakt, jestem rakiem, ale zodiakalnym. Ale żeby mnie dopadł prawdziwy nowotwór, nigdy w życiu! Przecież to miała być zwykła histeroskopia z wycięciem polipa, przyczyna problemów zajścia w ciążę. Od staran o ciążę do raka? A ja tylko chciałam mieć dziecko, nie chciałam mieć raka...
Wczoraj mój caly świat się w sekundę zmienił, diagnoza rak szyjki macicy drugie stadium z trzech. Pierwszy moment, szok, niedowierzanie, nie docierało do mnie, że lekarz mówi o mnie. Przez godzinę rozmowy się trzymałam, emocje puściły gdy skierował mnie odrazu po rozmowie na pobranie krwi. Pierwsza fiolka, druga fiolka, trzecia fiolka, czwarta, piąta, przy szóstej zaszkliły mi się oczy, gdy pomyślałam że mój mąż może zostać wdowcem, jak to, przecież dopiero minęły dwa lata od naszego bajkowego ślubu... Przy siódmej fiolce łzy same pociekly, już nie potrafiłam ich powstrzymać.
Za tydzień czeka mnie rezonans magnetyczny z kontrastem. Wtedy się okaże czy nie ma przerzutów, zagrożone są węzły chłonne, oby nie.
Jeszcze to do mnie nie dociera, próbuje o tym nie myśleć, bo gdy zaczynam to myśli przechodzą na zły tor i zaczynam płakać, a nie mogę, muszę się trzymać dla całego mojego świata, dla mojego męża. Nie mogę go zostawić samego, on by tego nie przeżył.
Oby do środy, oby do rezonansu i do wyników...